Dziś trochę inaczej, bo tak jak w tytule wspomniałam, pojawi się trochę prywaty.
Z dużą nieśmiałością rozpoczynam cykl bardziej osobisty, bo dotyczący tego jak mieszkam. Ponieważ to dla mnie spore emocje, zacznę skromnie.
Nie ukrywam, że liczę na wyrozumiałość, bo mój aparat robi zdjęcia w jakości porównywalnej do tej, jakiej jakości zdjęcia robiła nokia 3310. To raz, a dwa że zdjęć robić nie potrafię.
No, ale dość tłumaczenia.
Zapraszam Was do mojego świata, do mieszkania którego styl można żartobliwie określić misz-masz. Po prostu jest w nim wszystko. Nie jestem konsekwentna, i lubię wszystko z "innej parafii". A co trzy dni zakochuję się jeszcze w czymś innym ;)
Fragment pokoju dziennego, który pełni także funkcje jadalni, oraz wydzielona jest w nim część kuchenna ( za mała ).
Cześć z Was pewnie już zauważyła, że uwielbiam łączyć żywe kwiaty ze sztucznymi. Tu goździki z moimi ulubionymi piwoniami.
Część kuchenna. Tak jak wspomniałam wyżej, kuchnię mam małą, i problem z przechowywaniem rzeczy.
Dlatego pojawił się kredens, który nieco ratuje sytuację, i jest składowiskiem skorup wszelkich.
Moje ukochane filiżanki Fryderyki wiszą w szafce na klucze. Szafka stłukła się w czasie wysyłki do Klientki. Żal było ją wyrzucać, do naprawy też się nie rwałam, więc stanęła w kredensie z całkiem nową funkcją :)
Cały czas szukam też tapety w drobne kwiaty, pastelowe ale i nasycone. Chciałabym wykleić ściankę kredensu.
Ten sam patent wykorzystała przy przerabianiu regału, który stoi w sypialni, i bardzo jestem z efektu zadowolona.
I tak o to, popełniłam najdłuższy post w historii tego blogu ;)
Pozdrawiam Was serdecznie!
Kasia